V Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Astronomiczna liryka” rozstrzygnięty:)

Posted by on 08 kwietnia 2025

V Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Astronomiczna liryka” rozstrzygnięty:)

Za nami kolejna edy­cja Ogól­no­pol­skiego Kon­kursu Poetyc­kiego „Astro­no­miczna liryka”. Nade­słane wier­sze były nie­zwy­kle piękne i ory­gi­nalne, dla­tego wybra­nie naj­lep­szych prac oka­zało się nie­ła­twym zada­niem, jed­nak komi­sja kon­kur­sowa spro­stała temu wyzwaniu.

Po wni­kli­wej ana­li­zie wyło­niono zwy­cięz­ców w 4 kate­go­riach wie­ko­wych: 10+, 15+25+ i 65+.

Z przy­jem­no­ścią infor­mu­jemy, że zwy­cięz­cami V Ogól­no­pol­skiego Konkursu
Poetyc­kiego „Astro­no­miczna liryka” zostali:

 

Tade­usz Char­muszko – „Nocny spacer”

Anna Koby­liń­ska – „W ciszy”

Nata­lia Ruta – „Kosmiczne życzenie”

Krzysz­tof Barań­ski – „Ody­seja Obcego Wędrowca”

 

Ser­decz­nie gra­tu­lu­jemy wszyst­kim auto­rom wier­szy, a szcze­gól­nie Zwycięzcom!!!

Nagrody zostaną wysłane pocztą.

Poni­żej publi­ku­jemy zwy­cię­skie wier­sze. Zachę­camy do lektury:).

 

Tade­usz Char­muszko – Nocny spa­cer

Póź­nym wie­czo­rem wycho­dzę chętnie

na prze­chadzkę po Dro­dze Mlecznej,

kome­tom z pew­no­ścią nie wadzę,

ponie­waż nie puszę się niczym Paw,

nie ska­czę z pla­nety na pla­netę jak Lisek,

Puchar czeka, ale sprawa nie jest prosta,

bo mete­ory­tem można w ucho dostać,

trudno będzie chwa­lić się zdarzeniem,

będąc znie­nacka na Ołta­rzu złożonym,

nie jestem Mala­rzem, ani Rzeźbiarzem,

lecz po nie­bie łażę, Cyr­klem kroki mierzę,

chroni Tar­cza przed Strzałą z rąk Strzelca,

Wielka Niedź­wie­dzica chyba nie zaryczy,

jak­bym z jej garażu Wielki Wóz pożyczył,

zaprzągł Jed­no­rożca, bo nie śmiem Pegaza,

z kolei, jak sądzę, Źre­bię nie pociągnie,

Woź­nica nad głową batem by świstał,

Małym Wozem z Panną także znakomicie

mógł­bym toczyć się po wszechświecie,

do spa­ceru jed­nakże tego nie da się zaliczyć,

pokręcę się zatem ostroż­nie na palcach

wokół Mer­ku­rego, Wenus, Marsa,

ponie­waż Plu­ton repu­ta­cję ma zepsutą,

plany mam ambitne, dotrzeć do Jowisza,

choć nagrzany jak Piec będę ciężko dyszał,

idę środ­kiem Drogi Mlecz­nej, jak zboczę,

zaraz na mnie war­czą Psy Gończe,

Mały Pies z Wiel­kim Psem dołączają,

rany boskie, czuję się jak ści­gany Zając,

nawet nie sły­chać, jak brzę­czy Mucha,

zwa­żać także na Węża muszę pilnie,

żeby z Pompą nie wpaść w czarną dziurę,

na Lutni zagram melo­dię rzewną,

zanim Baran z Bykiem się bodną,

popa­trzę przez Lunetę na Łabędzia

lub jak Her­ku­les targa brą­zo­wego karła,

gdy czer­wony obok wku­rzony jak Hydra,

War­kocz Bere­niki na wie­trze furkocze,

Lew na Wilka ryczy, Żuraw sku­lił ogon,

Skor­pion z Rakiem się chandryczy,

mnie na spa­ce­rze po Dro­dze Mlecznej

gwiazd kon­ste­la­cje wci­skają w zachwyt,

pion trzy­mam przy pomocy Węgielnicy,

Kom­pas mam pod ręką, aby nie błądzić,

Zegar tyka, że czas nie­ubła­ga­nie płynie,

jak w kucki sobie siądę i pode­prę brodę,

mogę noc całą prze­wę­dro­wać po niebie.

 

Anna Koby­liń­ska – W ciszy

przez uchy­lony balkon

pły­nie melo­dia zapa­chu jaśminu

wie­czorna sza­rość roz­lewa się po pokoju

gdy echa minio­nego dnia

błą­dzą wśród czte­rech ścian

 

na nie­bie sufitu

lub pod powiekami

bły­skają galak­tyki marzeń

elip­tyczne i soczewkowate

spi­ralne i nieregularne

 

pod­czas oni­rycz­nej nocy

zamiast doda­wać ska­czące owce

wyli­czam więc galak­tyki : Andro­meda I, IIIII

Droga Mleczna, Panna A ,

Karzeł Wie­lo­ryba, Karzeł Tukana…

 

tym­cza­sem piękne mgławice

wspo­mnień rozkwitają

pełne tre­ści jak pierwiastków

po jakich to eks­plo­zjach supernowych

- emo­cjach z przeszłości?

 

a oto gwiazdy neutronowe

nostal­gicz­nie gęste

pul­sary wirują jak niepokój

i chcą coś wyra­zić impul­sami silnego

pro­mie­nio­wa­nia elektromagnetycznego

 

a kwa­zary pomysłów

zadzi­wiają aktywnością

w prze­strzeni kosmicznej

wyobraźni swo­bod­nie

unos i się poezja

 

myśli wędrują niczym komety

cią­gnąc za sobą war­ko­cze skojarzeń

byle tylko nie wpaść

do jakiejś czar­nej dziury

zapo­mnie­nia

 

może coś z wszech­świata marzeń

zostawi ślad zapisków

na sta­łym lądzie pla­nety kartki

jak nie­po­zorny

mete­oryt

 

Nata­lia Ruta – Kosmiczne życze­nie

Noc już nade­szła – zer­kam nad siebie,

Podzi­wiam księ­życ w dostoj­nej pełni.

Cóż to? Meteor bły­snął na niebie!

Czas na życze­nie – może się spełni…

 

Gwiazdy mnie nęcą jak blask cekinów,

Tak bar­dzo pra­gnę pod­le­cieć blisko…

Nie! One mają tyle kelwinów,

Że mnie zamie­nią w żywe ognisko!

 

W takim więc razie chcę być jak Łajka –

Pole­cieć w kosmos, mer­dać ogonem…

Nie – życie Łajki to żadna bajka,

Wszakże jej bilet był w jedną stronę!

 

Mam inny pomysł: moim życzeniem

Jest wszech­świa­towi wyjść na spotkanie.

Mam tylko prośbę, żeby na Ziemię

Wró­cić w tym roku i w dobrym stanie.

 

Nie uwie­rzy­cie! Wiatr mnie unosi,

Dostrze­gam wkoło rój ciał niebieskich.

Naresz­cie mogę wszyst­kim ogłosić:

Jestem w kosmo­sie, jak Hermaszewski!

 

Jakże tu pięk­nie! Już mam ochotę

Zwie­dzić naj­dal­sze czę­ści wszechświata,

Lecz trudno cho­dzić tu na piechotę:

Na dobrą sprawę, łatwiej się lata.

 

Źle jed­nak fru­wać w kosmicz­nym mrozie,

Gdy odczu­walne bez­względne zero.

Pró­buję jechać na Wiel­kim Wozie,

Lecz Niedź­wie­dzica ryczy: „Ty sknero!

 

Prze­jazd kosz­tuje, nawet w kosmosie!”.

Nie mam pie­nię­dzy – jest jedna droga:

Sły­sząc wzbu­rze­nie w niedź­wie­dzim głosie,

Naj­słusz­niej było uciec w podskokach.

 

Czym się poru­szać? Łabędź odpłynął,

Byk się gdzieś ukrył razem z Uranem,

W związku z powyż­szym opcją jedyną

Było poje­chać dalej Baranem.

 

Baran, nie­stety, był zbyt uparty –

Raz biegł do przodu, znowu do góry.

Becząc, roz­pę­dził się nie na żarty,

Zrzu­cił mnie z grzbietu do czar­nej dziury…

 

Hory­zont zda­rzeń mignął jak strzała,

Zatem na zewnątrz wró­cić nie mogę.

Wnę­trze tej dziury to przy­szłość cała…

Lecz cóż mnie wła­śnie łasko­cze w nogę?

 

Powiekę gła­dzą poranne zorze,

Otwie­ram oczy… Ach, nie do wiary!

Wszech­świat mnie znowu uśpił na dworze

I mnie pogry­zły ziem­skie komary.

 

Krzysz­tof Barań­ski – Ody­seja Obcego Wędrowca

 Z odle­głej galak­tyki, pośród gwiazd,

Wyru­szy­łem w podróż, gdzie czas nie ma wad.

Pla­nety, układy, czarne dziury w cień,

Wszystko to cze­kało, by poznał to dzień.

 

Sły­sza­łem o Słońcu, o jego blasku,

Więc ruszy­łem w stronę tej gwiazdy z maską.

Ogrzewa pla­nety, daje życie, ciepło,

Bez niego nie byłoby nic, wszystko znikło.

 

Pierw­szą pla­netą, którą spo­tka­łem w ruchu,

Była Mer­kury, wzno­sząca się w duchu.

Gorąca jak pie­kło, w pustce błyszczy,

Księ­życy brak, a na powierzchni cisza.

 

Potem Wenus, jak piękna i tajemnicza,

Mgły i chmury, w gęstej niczym tkanina,

Zatrzy­mują świa­tło, cie­plej niż w ogniu,

Zie­mia jej bra­tem, lecz jest w niej ogromny ból.

 

Zie­mię ujrza­łem, pełną życia i wód,

Góry, morza, lasy, stąd wzięły się trud.

Życie na niej krąży, a czło­wiek tak dąży,

By poznać, zro­zu­mieć, swój los wciąż wiąże.

 

Mars, czer­wona pla­neta, w wędrówce się skrywa,

Tajem­nice w pia­sku, z pamię­cią i siłą.

Dawno temu życie mogło się tam pojawić,

Ale dziś pustka, tylko wiatr go nawiedza.

 

Jowisz wielki, gigan­tyczny w swej mocy,

Z pier­ście­niami tań­czy, nie zna gra­nic mocy.

Jego księ­życe, różne, pełne energii,

Orbi­tują w ciszy, pełne tajem­nej więzi.

 

Saturn, piękny w pier­ście­niach swych złotych,

Chowa w sobie opo­wie­ści z cza­sów nieodległych.

Wśród lodu i gazów, cicho się snuje,

Nie­zwy­kła pla­neta, którą nic nie zmruży.

 

Uran w swo­jej zie­leń spowity,

Na boku leży, jak sen zachwycony.

Zmie­nia się w mroku, w wirze chaosu,

Uka­zuje ścieżkę przez galak­tyki kosmosu.

 

Nep­tun, nie­bie­ski, chłodny, zimny i mroźny,

W jego głę­bi­nach tajem­nice cudowne.

Wia­try silne tam wieją, z pręd­ko­ścią nie do pojęcia,

Życie gdzieś w ciem­no­ści, a on je nazywa „mil­cze­niem”.

 

Plu­ton, mały, odda­lony, wkrótce wykluczony,

Dawno był pla­netą, teraz już zapomniany.

Choć z dala od Słońca, wciąż się kręci w swym biegu,

A ja zro­zu­mia­łem, że gra­nice są tylko w szeregu.

 

Pozna­łem te poję­cia, zgłę­bi­łem ich sens,

Galak­tyka cała, pełna jest wciąż zmian.

A czas, ten nie­uchwytny, wciąż pły­nie jak rzeka,

I wie­dza, którą niosę, wciąż nie w pełni jest lekka.

 

Ale każda pla­neta, każdy galak­tyczny ślad,

Przy­po­mina mi o tym, jak mały jest świat.

Wszystko to łączy się w jed­nym, tajem­ni­czym kręgu,

I choć jestem obcy, to czuję się jak w domu w tym biegu.