Sala Koncertowa

Posted by on 30 kwietnia 2020

Sala Koncertowa

Naszą prze­strzeń, w któ­rej żyjemy możemy potrak­to­wać jak wielką salę koncertową.
Od pew­nego czasu, gdy wybu­chła pan­de­mia, zro­biło się w niej ciszej i powie­trze stało się bar­dziej przej­rzy­ste, zma­lał smog. Zmniej­szyła się zde­cy­do­wa­nie ilość prze­la­tu­ją­cych samo­lo­tów i prze­jeż­dża­ją­cych aut. Możemy wresz­cie swo­bod­nie posłu­chać budzą­cej się do życia wio­sny, pomimo obo­wią­zu­ją­cych zaka­zów opusz­cza­nia domów. Szczę­śliwcy, mogą posłu­chać kon­certu szumu fal mor­skich, kaskady spa­da­ją­cej wody w poto­kach, czy po pro­stu wia­tru gra­ją­cego w koro­nach drzew. To są dźwięki natu­ralne, które są nam potrzebne, tak jak czy­ste powie­trze do oddy­cha­nia i źró­dlana woda do picia. Nato­miast w salach kon­cer­to­wych, teatrach, audy­to­riach panuje niczym nie­zmą­cona cisza. Pyta­nie tylko do kiedy?

 

 

Naukę, która zaj­muje się wytwa­rza­niem, kon­tro­lo­wa­niem, trans­mi­sją, odbie­ra­niem oraz oddzia­ły­wa­niem dźwię­ków, nazy­wamy aku­styką. Ogól­nie aku­stykę można podzie­lić na kilka dzia­łów, z któ­rych naj­waż­niej­sze to: aku­styka budow­lana, śro­do­wi­skamuzyczna. Ta pierw­sza sku­piona jest na zacho­wa­niu się fal dźwię­ko­wych w pomiesz­cze­niach zamknię­tych. Naj­lep­szym przy­kła­dem jest odpo­wied­nie pro­jek­to­wa­nie sal kon­cer­to­wych, czy audy­to­riów, gdzie jakość i czy­stość dźwięku, bez pogłosu, jest najważniejsza.
Nato­miast aku­styka śro­do­wi­ska zaj­muje się m. innymi pro­ble­mami kon­troli hałasu w oto­cze­niu i ogra­ni­cze­niem jego form, wpły­wa­ją­cych na ska­że­nia środowiska.
Z kolei aku­styka muzyczna – zaj­muje się zasa­dami pro­jek­to­wa­nia, budowy i wydo­by­wa­nia dźwięku z instru­men­tów muzycz­nych oraz – co naj­waż­niej­sze – oddzia­ły­wa­niem muzyki na słuchacza.
Ważną czę­ścią tej dzie­dziny jest elek­tro­aku­styka, zaj­mu­jąca się głów­nie roz­wo­jem odpo­wied­nich sys­te­mów i urzą­dzeń do wier­nego nagry­wa­nia i odtwa­rza­nie dźwięków.

 

 

Z punktu widze­nia fizyki - źró­dłami dźwię­ków są naj­czę­ściej drga­jące struny, pręty, mem­brany, pisz­czałki oraz nagłe zagęsz­cze­nia lub roz­rze­dze­nia powie­trza, powsta­jące przy róż­nych wybu­chach. Docie­ra­jąca do naszego ucha, fala ciśnie­niowa wywo­łuje wra­że­nie dźwięku, ale tylko wtedy, gdy czę­sto­tli­wość tej fali zawarta jest w gra­ni­cach od około 16 Hz do 20 kHz. Tę grupę fal w fizyce, nazywa się falami dźwię­ko­wymi lub aku­stycz­nymi.
Fale o niż­szej i wyż­szej czę­sto­tli­wo­ści, roz­cho­dzące się w ośrod­kach sprę­ży­stych, nie róż­nią się niczym szcze­gól­nym od dźwię­ków. Wpro­wa­dza się jedy­nie inne nazwy: fale o czę­sto­tli­wo­ściach poni­żej 16 Hz nazy­wamy infra­dź­wię­kami, a powy­żej 20 kHz, sta­no­wiące próg sły­szalny dla czło­wieka, ultradźwiękami.
Znaj­dują one sze­ro­kie zasto­so­wa­nie w prze­my­śle i naukach bio­me­dycz­nych. Sły­szal­ność dźwię­ków zależy nie tylko od czę­sto­tli­wo­ści, ale od jego natę­że­nia. Jed­nostką natę­że­nia dźwięku w ukła­dzie SI jest wat na metr kwa­dra­towy. Więk­szość ludzi sły­szy dźwięki naj­niż­sze i naj­wyż­sze dopiero wów­czas, gdy ich natę­że­nie wynosi około O.001 Wata/metr kwadratowy.
Zgod­nie z pra­wem, poda­nym przez Webera i Fech­nera, sto­suje się subiek­tywne natę­że­nie dźwięku, które mie­rzymy w decy­be­lach (dB). Natę­że­nie dźwięku bli­skie 120 dB sta­nowi górną gra­nicę sły­szal­no­ści dla ucha, powy­żej zaś sta­nowi dla słu­cha­cza dotkliwy ból.

 

 

A co w astro­no­mii? Przez wieki, obser­wo­wane świa­tło gwiazd, Słońca czy pla­net było jedyną infor­ma­cją docie­ra­jąca do Ziemi. Wraz z roz­wo­jem elek­tro­ma­gne­ty­zmu, poja­wiła się z koń­cem XIX wieku teo­ria eteru. Eter był pią­tym żywio­łem (zie­mia, woda, ogień, powie­trze), wpro­wa­dzo­nym jesz­cze przez Ary­sto­te­lesa ze Sta­giry, nie wystę­pu­ją­cym na powierzchni Ziemi, lecz słu­żą­cym do budowy ciał nie­bie­skich. Ponie­waż wszyst­kie poprzed­nio odkryte fale, roz­cho­dziły się w jakimś ośrodku jako drga­nia mecha­niczne, zatem uwa­żano, że świa­tło czyli fale elek­tro­ma­gne­tyczne, potrze­buje eteru. Teo­ria ta upa­dła, wraz z powsta­niem szcze­gól­nej teo­rii względ­no­ści, bowiem pole elek­tro­ma­gne­tyczne jak wiemy nie potrze­buje ośrodka, tak samo jak nie potrze­buje go pole gra­wi­ta­cyjne. Tym pią­tym żywio­łem, a obec­nie uzna­wa­nym za czwarty stan sku­pie­nia, jest wszech­obecna we Wszech­świe­cie pla­zma. Jest to zjo­ni­zo­wana mate­ria, o sta­nie sku­pie­nia przy­po­mi­na­ją­cym gaz.
Roz­róż­niamy głów­nie pla­zmę gorącą, wyso­ko­tem­pe­ra­tu­rową, two­rząca gwiazdy, i pla­zmę zimną w prze­strze­niach Kosmosu, a także w wyła­do­wa­niach atmos­fe­rycz­nych. W pla­zmie, podob­nie jak w powie­trzu, mogą się roz­cho­dzić i powstają fale akustyczne.
Na Słońcu i gwiaz­dach, a także na pla­ne­tach, powstają fale magneto-aku­styczne, które możemy “nagrać” trans­po­nu­jąc je do zakresu fal dźwię­ko­wych. Możemy je następ­nie odsłu­chać, jako muzykę sfer nie­bie­skich. Tak samo można posłu­chać zde­rzeń galak­tyk, gwiazd, wybu­chów super­no­wych czy sygna­łów z pul­sa­rów. Ważne, aby odsłu­chi­wać te zja­wi­ska na niskim pozio­mie, poni­żej 90 dB. Jed­nym sło­wem “cicho sza”!

 

 

Adam Micha­lec