Szkoła współczesna przeżywa okres gwałtownych i nie do końca przemyślanych zmian, na wyrost nazywanych reformami, co odbija się niekorzystnie na nauczaniu przedmiotów przyrodniczych, a zwłaszcza fizyki. Żeby tę sytuację zmienić, potrzebne są skoordynowane działania zarówno środowiska nauczycielskiego, jak też nauczycieli akademickich zajmujących się fizyką oraz jej dydaktyką. Kongres, w którym miałem okazję brać czynny udział, składał się z wystąpień plenarnych – niektóre z nich były dosłownie obrazoburcze, ale jego główną wartością były zajęcia warsztatowe prowadzone w grupach kilkunasto – kilkudziesięcioosobowych.
Odbyła się także sesja poświęcona demonstracjom z użyciem niezwykle prostych przyrządów, oczywiście w wykonaniu niezawodnego Wojciecha Dindorfa. Wreszcie pod sam koniec grupa eksperymentatorów przeprowadziła rodzaj testu, przedstawiając serię starannie przygotowanych pokazów, poprzedzonych anonimowym głosowaniem nad oczekiwanym wynikiem każdego z nich. Test ten nie wypadł zbyt pomyślnie – błędnych odpowiedzi było zdecydowanie zbyt wiele jak na zgromadzone gremium. Wniosek – uczyć należy się ciągle, i ciągle też należy tę swoją wiedzę weryfikować doświadczalnie.
W trakcie trwania Kongresu miałem okazję przedstawić moją wystawę fotogramów pod tytułem „Wszystkie kolory żywej Ziemi”. Jest to skrócona do 20 plansz wersja wystawy pod tym samym tytułem, która znajduje się od prawie roku w naszej sali prelekcyjnej. Plansze o rozmiarach 50x60 centymetrów są wykonane w postaci nadruków na podłożu piankowym, tak więc całość nie waży więcej niż 8 kilogramów i łatwo daje się spakować w pakiet, co umożliwia jej szybkie przewiezienie oraz łatwy montaż i demontaż. Wydział Fizyki i Informatyki Stosowanej w Łodzi był już ósmym miejscem prezentowania wystawy, a za kilka dni będę miał możność przedstawić ją w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika w Warszawie, w trakcie Seminarium dla nauczycieli fizyki.
Istotność prezentowania tej wystawy przy rozmaitych okazjach upatruję w następującym rozumowaniu. Od wielu lat było tak, i dlatego przyzwyczailiśmy się do faktu, że szkolna nauka podzielona jest na poszczególne przedmioty zapominając, że był to kwestia czysto techniczna. Tymczasem podział ten zagościł także w uczniowskich głowach jako podział merytoryczny i dlatego wycieczka na łąkę i podziwianie robaczka staje się lekcją biologii, wycieczka na tę samą łąkę i pomiar jej powierzchni traktowana jest jako lekcja matematyki, zaś nocne wyjście w to samo miejsce staje się lekcją astronomii.
Na szczęście kilka lat temu pojawiły się już pierwsze próby scalenia uczniowskiej wiedzy – uczenie powiada się o kształceniu holistycznym – jedna z nich to wprowadzenie w szkołach podstawowych przedmiotu o nazwie przyroda. Moja zaś propozycja polega na wykorzystaniu przez nauczycieli wielu specjalności świetnego projektu o nazwie Sally Ride EarthKAM @ Space Camp. Polega on na umożliwieniu uczniom fotografowania powierzchni Ziemi z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Każde udane zdjęcie może być następnie przedmiotem wieloaspektowej analizy, co daje nauczycielom i uczniom szanse na odzyskanie całościowego obrazu otaczającego nas świata.
Należy jeszcze dodać, że program Kongresu obejmował zwiedzanie Centrum Nauki i Techniki EC1, zaś ja wraz z przyjaciółmi dodałem jeszcze nocny spacer po ulicy Piotrkowskiej oraz odwiedziłem Manufakturę. Zaś w pogodny sobotni wieczór nie obeszło się bez fotografowania Księżyca i oglądania tarczy Marsa przez niewielki teleskop.
Sądzę, że pomimo skromnych środków na delegacje, jakimi nasza placówka dysponuje, takie wyjazdy należy nie tylko promować, ale może nawet uzależniać oceny okresowe nauczycieli od aktywności zewnętrznej. Służą one nie tylko podwyższaniu kwalifikacji, ale także promują Młodzieżowe Obserwatorium Astronomiczne w środowisku powodując wzrost zainteresowania naszymi działaniami edukacyjnymi.
Grzegorz Sęk