Mgławice M8 oraz M20 leżą na niebie (ale już nie w przestrzeni) tak blisko, że mieszczą się w polu widzenia teleskopu T9 należącego do sieci iTelescope.
Okolica jest gęsto zaludniona – to obszar gwiazdozbioru Strzelca, samo serce Drogi Mlecznej, stąd mnogość kolorowych kropek – każda z nich to gwiazda. Dwie barwne plamy przyciągają wzrok, choć w Polsce dostrzec je niebywale trudno – 15 stopni nad horyzontem to nawet w Bieszczadach jest nie lada wyzwanie. Za to w Australii, gdzie jest posadowiony wspomniany teleskop, będący w istocie astrokamerą wyposażoną w potężną, szesnastomegapikselową matrycę CCD, mgławica Laguna i mgławica Trójdzielna, bo takie nazwy potoczne noszą nasze obiekty, maszerują w tym sezonie w pobliżu zenitu.
Dla posiadacza niewielkiej lornetki musi to być niezły widok. A my zadowolimy się tym zdjęciem, które powstało przez nałożenie czterech czarno-białych ramek, naświetlonych przez filtry czerwony, zielony, niebieski oraz tak zwany filtr luminancji, odcinający ultrafiolet wraz z podczerwienią.
Wiemy już, skąd się wzięły kolory na zdjęciu, ale czemu same obiekty tak dziwnie świecą? Skąd tyle czerwieni, no i ta niesamowita niebieskość w górnej części mgławicy Trifid?
Zacznijmy od gwiazdy 9 Strzelca. To gorąca, masywna gwiazda, do tego podwójna. Łączna masa obu składników przekracza 90 mas Słońca – to wygodny sposób na podawanie mas gwiazd, znacznie wygodniejszy aniżeli operowanie kilogramami. Takie olbrzymy żyją krótko i kończą jako supernowe. To będą prawdziwe fajerwerki, ale jeszcze musimy poczekać – to kwestia pojedynczych milionów lat. Na razie potężne dawki niewidzialnego promieniowania ultrafioletowego, wysyłane z powierzchni gwiazd o temperaturze przekraczającej 40 tysięcy Kelwinów, jonizują otaczający gaz, głównie wodór. Po krótkim czasie elektrony ponownie łączą się z protonami – nazywamy ten proces rekombinacją, a towarzyszy mu emisja promieniowania widzialnego, głównie w zakresie fal długich, co odpowiada za charakterystyczną, czerwonawą barwę mgławicy.
Ale to nie koniec, bowiem mamy tam jeszcze około 100 bardzo młodych i bardzo gorących gwiazd, choć nie tak masywnych jak poprzedniczki. Tworzą one gromadę otwartą oznaczoną symbolem NGC 6530. Ich promieniowanie walnie przyczynia się do efektownego wyglądu mgławicy Laguna, rozświetlając ją od wewnątrz. Ciekawe są również te obszary, z których nie dochodzi żadne światło widzialne – jest ich tu sporo, nazywane są globulami Boka, a w istocie stanowią kokony z gazu i pyłu, wewnątrz których tworzą się gwiazdy. Z tego też powodu cała mgławica Laguna nosi miano obszaru gwiazdotwórczego. Mgławicę Laguna dzieli od nas dystans około czterech tysięcy lat świetlnych – to niezbyt pewna liczba – zaś jej sąsiadka na zdjęciu, czyli mgławica M20, położona jest – no właśnie, tego też dobrze nie wiemy. Ale świeci jeszcze piękniej niż poprzedniczka. Dolna, czerwonawa część mgławicy promieniuje dzięki mechanizmowi rekombinacji, energii ultrafioletowej dostarcza jej gorący olbrzym HD164492. Ciemne włókna, którym obiekt zawdzięcza swoją nazwę, to pasma pyłu, wewnątrz których zachodzą intensywne procesy gwiazdotwórcze. Cała mgławica zawiera setki młodych gwiazd, zatem nie bez powodu nazywana jest gwiezdnym żłobkiem. Górna, niebieskawo świecąca część mgławicy barwę swoją zawdzięcza procesom odbijania i rozpraszania światła w zimnym gazie, składającym się z wodoru atomowego i cząsteczkowego, wzbogaconym atomami tlenu i siarki. Taki obiekt nazywamy mgławicą refleksyjną – światło odbite ma taki sam skład spektralny, jak światło padające. Na koniec jeszcze dwie ciekawostki. W górnej części zdjęcia widnieje niewielka otwarta gromada gwiazd, zwana Webb Cross Cluster. Zaś na dole po lewej rozciąga się spory obszar zajęty przez zespół mgławic refleksyjnych, obejmowanych czasem wspólną nazwą IC 4685. Nie są to tak efektowne obiekty, jak omawiane wcześniej, ale ich obecność przekazuje nam ważną wiadomość – na kierunku ku centrum Galaktyki, czyli w tak zwanym ramieniu Strzelca, jest sporo materii w postaci gwiazd, gazu oraz pyłu. Materia ta świeci na wiele różnych sposobów – dzięki wysokiej temperaturze, wskutek rekombinacji czy wreszcie po prostu odbijając padające światło pobliskich gwiazd. Wszystko to razem tworzy zachwycające obrazy, podobne to tych przedstawionych na zdjęciu, pochodzącym z australijskiego teleskopu T9.
Grzegorz Sęk